PGE Spójnia Stargard, w dziesiątej kolejce Energa Basket Ligi, wygrała u siebie z Legią Warszawa 71:69. Cały zespół zagrał świetnie, ale najważniejszą akcję przeprowadził Tomasz Śnieg.
W dzisiejszym spotkaniu nasz zespół był osłabiony brakiem kontuzjowanego Piotra Pamuły. A dodatkowo urazu po ostatnim spotkaniu nabawił się Mateusz Kostrzewski i mimo chęci też nie mógł dzisiaj zagrać. W składzie był natomiast Kacper Młynarski, ale to dopiero pierwsze jego spotkanie po kontuzji.
PGE Spójnia mimo tych kłopotów w niczym nie zamierzała ustępować dzisiaj Legii. W pierwszych minutach osiągnęła przewagę odskakując na siedem punktów. Kiedy miała na koncie 11 pkt, rywale mieli ich tylko 4. W naszej drużynie sprawdzała się obrona i rywale długo nie potrafili znaleźć na nią sposobu. Później jednak kilka razy trafili, PGE Spójni przytrafił się przestój i to goście po pierwszej kwarcie mieli cztery punkty więcej.
W drugiej kwarcie szybko nasz zespół odrobił to, co mu uciekło w końcówce pierwszej kwarty i znowu wyszedł na prowadzenie. Pomogły trójki, które rzucili Raymond Cowels III dwie, a po jednej Adam Brenk i Jokubas Gintvainis. PGE Spójnia miała 55 procent skuteczności w rzutach trzypunktowych, goście tylko 21 proc. W połowie spotkania nasz zespół wygrywał 35:31.
W pierwszych dwóch kwartach PGE Spójnia miała 48,3 procent skuteczności rzutów z gry (14/29), Legia 42,4 proc. (14/33). Gospodarze trafili pięć trójek, goście trzy. Stargardzki zespół miał 15 zbiórek, w tym 4 w ataku, warszawski klub 21, a 8 w ataku.
Po długiej przerwie nasz zespół utrzymywał prowadzenie, ale nie było one wysokie. Aż sprawy w swoje ręce wziął Tomasz Śnieg, który zanotował dwie skuteczne akcje, a trzypunktowymi trafieniami popisali się Kacper Młynarski i Raymond Cowels III. PGE Spójnia osiągnęła dwucyfrowe prowadzenie, które nieco zmniejszyli w ostatnich sekundach kwarty goście. Po trzydziestu minutach wygrywaliśmy 55:46.
W czwartej kwarcie emocje były wielkie. Najpierw PGE Spójnia utrzymywała przewagę w okolicy 10 punktów. Później Legia zaczęła gonić. Przewaga gospodarzy topniała. W końcówce wynosiła już tylko punkt, a później goście doprowadzili do remisu. Niesiony głośnym dopingiem kibiców nasz zespół miał wtedy decydującą akcję. Odpowiedzialność za nią wziął na siebie rozgrywający Tomasz Śnieg. Wygrał on pojedynek ze swoim obrońcą i trafił za 2 punkty.
PGE Spójnia prowadziła, ale Legia miała jeszcze niespełna 2 sekundy na swoja akcję. Po przerwie rozpoczynała akcję na połowie Spójni. Michał Michalak, który w dzisiejszym spotkaniu rzucił 25 punktów, trafiając sześć razy za 3 pkt, pod presją oddawał rzut z dystansu, który był niecelny. PGE Spójnia wygrała 71:69. To czwarte zwycięstwo naszego zespołu w sezonie i drugie w stargardzkiej hali.
W dzisiejszym spotkaniu PGE Spójnia miała 44 procent skuteczności rzutów z gry (26/59), Legia 43 proc. (25/58). Gospodarze trafili 9 trójek, goście 7. Stargardzki zespół miał 28 zbiórek, w tym 7 w ataku, warszawski klub 41, a 11 w ataku.
PGE Spójnia Stargard – Legia Warszawa 71:69 (12:16, 23:15, 20:15, 16:23)
PGE Spójnia: Cowels III 16 (3), Śnieg 12, Bishop 10 (1), Gintvainis 10 (2), Jackson 7, Olisemeka 7, Brenk 3 (1), Młynarski 3 (1), Bochno 3 (1)
Legia: Michalak 25 (6), Milovanovic 15, Matczak 13 (1), Belemene 8, Brandon 4, Finke 2, Linowski 2, Nizioł, Nowerski, Sączewski